wtorek, 31 sierpnia 2010

Gdy zachodzi słońce...

...i nastaje noc lubię otaczać się światłem. Nie takim płynącym z elektrycznych kabli, tylko prawdziwym, które daje tylko i wyłącznie ogień.



Coraz krótsze dni i wieczory, kiedy za oknem pada i pada i padać nie przestaje są ku temu świetną okazją. Zapalam wtedy niezliczoną ilość świec i świeczuszek wszelakich i ogrzewam się w ich blasku. Latarenki, które posiadam świetnie sprawdzają się w swej roli. Ostatnio jednak zachorowałam na taką metalową w kształcie domku, a że nigdzie nie mogłam jej dostać więc postanowiłam, że zrobię ją sama. Gruby karton, farby i skalpel ;) i w jeden dzień powstała latarenka, która wieczorową porą przedstawia się tak...





a w świetle dnia tak. Pomalowałam ją szarą farbą i gdzieniegdzie dodałam białej suchym pędzlem...
od oryginału różni się tylko tym, że jest wykonana z papieru ;)




Takie robienie lampionów to fajna zabawa, można się poczuć jak na zajęciach ZPT ;) polecam ją każdemu. W końcu coraz więcej długich i zimnych wieczorów przed nami...

Pozdrawiam wbrew aurze za oknem cieplutko a wszystkim pierwszoklasistom życzę niezapomnianego dnia w szkole a mamusiom spokoju! ;)





poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Do wszystkich dobrych duszyczek...

Jak to dobrze, że za pomocą bloga można nie tylko pokazywać swoje poczynania, dzielić spostrzeżeniami, chwalić się zdolnościami oraz nowymi zakupami i aranżacją wnętrz ale także zrobić coś dobrego i pożytecznego :) Właśnie teraz nadszedł taki czas. Jedna z naszych blogowych koleżanek o wdzięcznym i pięknym imieniu Ori potrzebuje naszej pomocy. Może nie tyle ona sama co jej podopieczni Domu Tymianka, którzy to nijak nie dają sobie przetłumaczyć, że kasa chwilowo jest pusta i jak co dzień, bez ogródek, wołają jeść :) W związku z tym w Domu Tymianka szykuje się mała wyprzedaż pięknych kubasów z angielskiej porcelany. Wiem co mówię, bo sama jestem posiadaczką tychże kubków i w tajemnicy zdradzę Wam, że herbata z nich smakuje wybornie, kawa już mniej bo nie do takiego trunku zostały one stworzone ;)
Wszystkie chętne osoby chcące zasilić pustą kasę tymiankową a co najważniejsze być posiadaczem pieknego kubka i sprawić, że pychole psiaków i kociaków będą uśmiechnięte i najedzone proszone są o zgłoszenie tejże chęci Ori na jej maila :)  sekredkraj@gmail.com

a oto zdjęcia kubasów:










Cena to jedyne 40 zł przy czym powiem, że jeśli ktoś chce dać więcej to bardzo proszę :) ograniczenia nie ma a cel szczytny :))

Edit!

Jesteście kochani ludziska :)  kubeczki rozeszły się jak ciepłe bułeczki! :)
Gdyby ktoś jednak chciałby wesprzeć jeszcze Dom Tymianka to bardzo proszę, oto namiary :)

KONTO DLA PODOPIECZNYCH DOMU TYMIANKA


Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!

00-367 Warszawa,

ul. Kopernika 6/8



27 1370 1109 0000 1706 4838 7311


Do miłego!

środa, 25 sierpnia 2010

Niespodzianka XXL...

Jakieś 2 tygodnie temu napisała do mnie sympatyczna osóbka z IKEA z zapytaniem czy byłabym chętna otrzymać katalog w wersji XL. Czy byłam chętna? oczywiście, że tak! do tego strasznie się ucieszyłam, że mój blog został zauważony. Dodatkową niespodzianką przygotowaną przez IKEA była możliwość otrzymania tegoż katalogu ze specjalną spersonalizowaną okładką!!! Zdjęcia wysłałam i grzecznie czekałam na katalog, który dorł do mnie w poniedziałek :) Jakież było moje zdumienie, kiedy go zobaczyłam. Toż to gigant! katalog jest tak duży, że nie mieścił się w skrzynce przez co wyciągnęłam go lekko pogniecionego. Na okładkę wybrano zdjęcie kuchni, co było niespodzianką nie tylko dla mnie, ale także dla Połówka, który to o całej akcji nie miał zielonego pojęcia :)



Z kubkiem kawy i ciekawością zasiadłam do studiowania tej księgi. Majka też była żywo zainteresowana, chociaż od razu widać, że nie umie czytać, bo przeglądała do góry nogami ;)




A teraz kilka uwag na temat katalogu. Jak co roku odnalazłam w nim wiele inspiracji przez co rozbudziłam w sobie chęć zmian, kupowania i przemeblowywania ;) Wiele przedmiotów wpadło mi w oczy choć szczerze powiem, że jestem rozczarowana ilością nowości. Spodziewałam się ich więcej!
Moją uwagę przykuł czekoladowy pokój (znów ta czekolada), który tak naprawdę chciałabym przenieść w całości do siebie i kto wie czy następny remont nie będzie pod patronatem czekolady właśnie ;) to taki wdzięczny i ciepły odcień a z bielą będzie współgrał idealnie...




W kuchni na bank zawisną nowe zasłonki z motywem napisów, widziałam już materiał w sklepie, jest bardzo milutki w dotyku a do tego świetnie wkomponuje się w białą kuchnię...



a do przechowywania produktów posłużą metalowe pojemniki TRIPP, które są ładne w swojej prostocie i w bardzo korzystnej cenie...




Na podłodze w korytarzu na pewno zagości  dywan GISLEV, którego cena sprawiła, że nie będę już się martwić tym, że się zniszczy. Kiedy Majka go już zasierści dokumętnie, będzie można kupić nowy. Kolor szary bardzo mi odpowiada, podobnie jak rozmiar i cena...




Gdybym miała domek na wsi a w nim dużo miejsca nie odmówiłabym sobie posiadania sofy w ludowe motywy. Sofa KLIPPAN jest nie tylko ładna ale i praktyczna bo ma zdejmowane pokrycie...




W tym roku nie odmówię sobie drewnianych świeczników ARYD ani dzbanka SOCKERART choć cena tego większego po prostu zabija i mogłaby być o połowę niższa, wcale bym się nie pogniewała ;)




Coś czuję, że będę częstym gościem w IKEA. Podczas jednego pobytu nie sposób wszystkiego obejrzeć ani się nacieszyć. Już samo przebywanie w tym sklepie daje mi osobiście dużo radości a jak jeszcze po buszowaniu posilę się kawą i ciachem w tamtejszej restauracji to wogóle jestem happy ;)
Szkoda tylko, że IKEA zrezygnowała ze sprzedaży szwedzkiego symbolu narodowego czyli konika z regionu Dalarna. Z chęcią nabyłabym go, ale może jeszcze kiedyś będzie w ofercie.
Na koniec tego fotoreportażu dla porównania zobaczcie mojego giganta i jego mniejszego braciszka. Niesamowita  różnica, prawda?




Przyznam, że bardzo miło przeglądało się katalog. Czułam się jak mała dziewczynka z wielką księgą, w której to, po przewróceniu kartek można się było znaleźć, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w innej bajce. Wcale bym się nie pogniewała gdyby za rok spotkało mnie to samo szczęście :)


Pozdrawiam serdecznie wszystkich ikeomaniaków ;)


poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Na czekoladowo...

Są takie dni w roku kiedy humor poprawić mi może tylko czekolada. Inne zabiegi na nic się zdają, a czekolada ma taką magiczną moc, że w mig rozpływają się wszystkie smuteczki niczym ona sama w ustach. Wczorajszy dzień obfitował w czekoladę właśnie i to pod przeróżną postacią. Dominował czekoladowy kolor w najróżniejszych odcieniach, smak, a nawet obraz bo pod wieczór zaserwowałam sobie "Czekoladę" ale tą płynącą z ekranu z Juliette Binoche i Johnny Depp :) oraz czekoladową kąpiel, która na koniec dnia odprężyła i ukołysała mnie do snu...





Nie obyło się także bez doświadczeń kulinarnych. Czekoladowe kulki - odkąd je poznałam i nauczyłam się robić, często goszczą w moim domu. Robiąc je czułam się trochę jak Vianne w swojej schocolaterii ;)  przepis jest banalnie prosty:




jak widać uwielbiam czekoladę pod wszelką postacią,
a Wy jaką najbardziej lubicie??


Pozdrawiam oczywiście czekoladowo ;)



piątek, 20 sierpnia 2010

Spotkanie...




Fajnie jest kiedy nasze znajomości wirtualne urzeczywistniają się realnym świecie. Miło jest wtedy poznać osobę, którą znamy tylko ze słowa pisanego, zdjęć, lub tego co uda nam się wyczytać między wierszami. Taką właśnie okazją do spotkania była wygrana konkursu zorganizowanego przez blog fiorello :) Bardzo się ucieszyłam z wygranej ale jeszcze bardziej gdy okazało się, że Ania przyjęła moje zaproszenie i osobistycznie dostarczyła mi nagrodę!  Przy pysznej drożdżówce upieczonej specjalnie na tę okazję, herbacie (Ania) i kawie (ja) spędziłyśmy miłe chwile poznając się, rozmawiając i z każdym momentem stwierdzając, że świat jest jednak mały bo okazało się, że mamy wspólną znajomą i podobne spojrzenie na życie :) Muszę przyznać, że spotkanie było bardzo udane i razem z Anią wpadłyśmy na pomysł zorganizowania spotkania dla szerszego grona blogowiczek z Poznania i okolic :) czy ktoś by reflektował?? :)
Aniu bardzo Ci dziękuję za to spotkanie i podarunki. Oprócz wygranej rękawicy kuchennej firmy GreenGate, Ania obdarowała mnie pięknym wrzosem a Majkę słoiczkiem psich przysmaków, jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że na tym jednym spotkaniu nie poprzestaniemy :)


wtorek, 17 sierpnia 2010

♥ Mała krówka...

... Maja. Dziś mija dokładnie rok jak pojawiła się w naszym domu i skradła nasze serca. To właśnie po nią rok temu jechaliśmy 350 km w jedną stronę aby adoptować z domu, w którym nie mogła dłużej być. Jechaliśmy z wielką obawą o to jak nas przyjmie, czy zaakceptuje, jak ułożą się nasze relacje ale jednocześnie z nadzieją, że damy radę, że jeśli poświęcimy jej nasz czas, cierpliwość i pokochamy ją to wszystko się poukłada. I tak właśnie było...





Kiedy zajechaliśmy na miejsce, Majka wogóle nie chciała do nas wyjść, chowała się po kątach i wyła (tak, tak, nie szczekała a w bardzo melodyjny sposób wyła, beagle tak mają) dopiero przekupiona jedzeniem, zbliżyła się do nas na tyle, że jak już wychodziliśmy z domu to sama wskoczyła do samochodu. Teraz się temu nie dziwie, bo za jedzenie zrobi dosłownie wszystko. Apetyt ma nieziemski i zje każdą ilość, wszystkiego co się nadaje do jedzenia, o każdej porze. Przysmakiem są kochy...



... które wcina z wielką pasją, póki nic z niej nie zostanie i biada się do niej wtedy zbliżać ;)

Podróż przebiegła nam spokojnie a Majka nie schodziła mi z kolan. Musicie wiedzieć, że nie jest postury yorka ale właśnie małej krówki ważącej bagatela, 20 kg, która to w dodatku się bardzo sierści (kto ma beagla ten wie o czym mówię) ;)  więc z samochodu wysiadłam cała pomięta i okryta milionem biało-rudo-czarnych kłaczków, wyglądałam bosko ;) Ja byłam padnięta za to Majka szczęśliwa. I tak zaczęło się nasze wspólne życie i poznawanie. Nowe miejsce zostało obwąchane i osiurane od razu, ale jednocześnie zaczęła się nauka nowych zachowań i przyzwyczajeń, która tak naprawdę trwa po dziś dzień.



kiedy dostałam to zdjęcie to oczy mi się troszku spociły, szkoda, że nie było mi dane patrzeć jak Majorka zmienia się w dorodnego beagla. Kiedy ją zabieraliśmy miała 1,5 roku :)

a tak Majka lubiła spędzać wolny czas u poprzednich właścicieli...




Ukochałam tą moją słoninkę (tak pieszczotliwie na nią wołamy) miłością wielką i dozgonną i nie wyobrażam sobie już bez niej życia, chociaż za to gubienie sierści czasem mam ochotę ogolić ją na łyso ;) a co najważniejsze czuję, że Majka kocha mnie tak samo mocno i to mi rekompensuje wszystkie niedogodności :)  To ona pierwsza mnie wita gdy rano wstaje, to ona  radośnie czeka przy drzwiach kiedy słyszy klucz w zamku gdy wracam po pracy do domu. Nie rozstajemy się prawie wcale i uwielbiam ją nawet gdy...



pojawia się jak zjawa...


 towarzyszy mi gdy piszę posty...


opala się w blasku słońca...


męczy stefanka, ulubioną zabawkę...


 robi głupie miny...


gramoli się na kolana...


czai w trawie i


pokazuje swe wdzięki ;) 


Po prostu ją kocham :)

sobota, 14 sierpnia 2010

Dobry dzień...

Uwielbiam takie dni jak ten, gdzie nic nie muszę, czas płynie leniwie a ja oddaje się ulubionym zajęciom. Na bok odkładam sprzątanie,  zapominam o praniu i prasowaniu a zamiast tego piekę ulubione ciasto drożdżowe ze śliwkami i brzoskwiniami z duuużą ilością kruszonki i jadę do IKEA tylko po to by poczuć skandynawski klimat i napić się kawy... chciałoby się powiedzieć "chwilo trwaj wiecznie". Do IKEA pojechałam także po nowy katalog ale miła pani poinformowała mnie, że takowy ukaże się dopiero we wrześniu. Nie pozostaje mi nic innego jak poczekać, a tymczasem delektuję się drożdżówką i latte...




zgłębiając nowy numer "Dobrze mieszkaj", w którym nasza blogowa Jagoda wprowadza nas w klimat Chaty Magody, Agnieszka wtajemnicza w świat dekoupage, Penelopa zdradza tajniki swoich wytworów a Alicja pokazuje nastrojowe Retro Charms :) Polecam!









Dobrego dnia dla wszystkich ♥


środa, 11 sierpnia 2010

Cichy zapada zmrok...

...idzie już ciemna noc.
Zostań, zostań wśród nas,
bo już ciemno i mgła!
Zostań, zostań wśród nas, tak jak Byłeś za dnia!

Panie, nim w twardy sen wpadnę, tak proszę Cię:
jutro znowu jak dziś jasny obudź nam dzień!
Noc niech zniknie i cień!
Niech przy Tobie trwa myśl!

W cichym mroku i mgle, Panie mój, wołam Cię:
racz wysłuchać i strzec moich nocy i dni,
racz wysłuchać i strzec
wiecznych powrotów mych.


Patrząc na dzisiejszy zachód słońca przypomniała mi się ta stara pieśń oazowa. Pamiętam, że zebrani w krąg łapaliśmy się wszyscy za ręce i śpiewaliśmy ją co wieczór podczas Oaz. Jak brakuje mi czasami tej jedności, wspólnych śpiewów, wieczorów przy ognisku, kręgu, bardzo. Tak nostalgicznie mi się jakoś zrobiło, ale to może dlatego, że ostatnie dni nie szczędziły mi przykrych doświadczeń?
Miło powspominać...












Dobrej nocy...


sobota, 7 sierpnia 2010

Balkonowy ogród...

Uwielbiam wszelakie rośliny, zwłaszcza te zielone bo za kwitnącymi raczej nie przepadam, gdyż nigdy nie chcą mi zakwitnąć drugi raz (wyjątek stanowią moje kaktusy i hortensja! która postanowiła obdarzyć mnie swoimi kwiatostanami po raz drugi) albo sypią się z nich płatki i trzeba sprzątać. Nigdy nie wyrzucam żadnego kwiatka, nawet jeśli jest padnięty do cna, zawsze go staram się reanimować, wierząc, że odwdzięczy mi się swym wzrostem. Kilka razy mi się już udało :)  Tak więc moje mieszkanie, a w lecie także balkon zamieniają się w zieloną oazę...




i myślę, że zawsze dlatego chciałam mieć balkon. Nie rozumiem ludzi, którzy wykorzystują go tylko do wieszania prania albo co gorsza do przechowywania różnych klamotów, przecież można go tak ładnie zagospodarować, nawet jeśli jest mały i wąski jak mój :)
Z podróży do Ostrowca przywiozłam ze sobą kilka staroci które dekorują teraz balkon. Wierzba doczekała się starego wiadra, czerpało kiedyś ono wodę ze studni u rodziców Połówka, tak więc stanowi pamiątkę. Przyozdobiłam je tylko napisem i takie surowe służy teraz jako osłonka doniczki...








razem ze mną przyjechały także stare żelazka, w domu nie zagrzały jakoś miejsca ale na balkonie i owszem, wpasowały się w otoczenie i chyba dobrze im tam  :)



Bardzo lubię ładne przedmioty i zawsze chciałam mieć coś w stylu Laury Ashley, a że przedmioty, te są poza moim zasięgiem postanowiłam, że przyozdobię je na styl Laury sama :)  tak oto powstały narzędzia ogrodowe, których trzonki pomalowałam białą farbą, okleiłam serwetką i zabezpieczyłam lakierem :)






i jeszcze kilka migawek mojego "ogrodu" ;)


















Wzięłam się na sposób i niektórym roślinkom posypałam po wierzchu kamyki. Nie dość, że są świetną ozdobą to jeszcze idealnie trzymają wilgoć, dzięki czemu kwiatkom tak szybko nie wysycha ziemia. Wszystkim małym ogrodniczkom, takim jak ja polecam nawóz do roślin o nazwie "Biohumus", rośnie wszystko po nim jak szalone ;)

***

Dziękuję Wam moje kochane za wsparcie i słowa otuchy pod poprzednim postem. Po rozmowie z rodzicami i wetem podjęliśmy decyzje, że Bufo nie będzie operowany. Za dużo jest niewiadomych. O słuszności tej decyzji przekonuje mnie rozmowa z wetem, który utrzymywał, że nie ma pewności, że guz jest tylko przy śledzionie i że zobaczymy jak to wygląda po otwarciu. Nie mogę pozwolić na takie coś. Puki co Bufcio ma się dobrze i żadnych oznak choroby po nim nie widać i mam nadzieję, że tak zostanie jak najdłużej więc nie będę go męczyć żadnymi operacjami.



Miłego weekendu!

LinkWithin

Podobne posty z Miniatury